Kiedy byłam małą dziewczynką - podczas każdych wakacji - znosiłam do domu ptaszki, które wypadły z gniazda, kurczaki, które wypatrzyłam w torbie kobiety jadącej na targ, znalezione na ulicy psiaki. Zwierzęta były ze mną od zawsze i niezależnie od gatunku, czułam z nimi szczególną więź. Pamiętam mojego pierwszego psa, bokserkę o imieniu Tosca, spełnienie marzeń o moim własnym zwierzaku „na zawsze”. Przez kolejne lata moimi towarzyszami były psy. Ale kiedy w 2008 roku, po miesiącach walki z ciężką chorobą, odeszła moja ukochana suczka Nana, postanowiłam zamieszkać z kotem....
Wybór rasy nie był wcale łatwy. Szukałam zwierzęcia przyjaznego, lubiącego towarzystwo, takiego, który nie schowa się pod szafę, kiedy odwiedzą mnie goście. Ważny był dla mnie temperament, żywość spojrzenia i łatwość w kontakcie, mówiąc szczerze: szukałam „psa w kociej skórze”.
I tak w pewną czerwcową niedzielę - poprzedzoną długimi tygodniami zastanawiania się nad współlokatorem idealnym - do mojego domu zawitał nie jeden, ale dwa cudownie karbowane rude kornisze: Himi i Guide
Muszę przyznać, że to była miłość od pierwszego wejrzenia i uczucie odwzajemniane przez wszystkie strony. Żałuję, że tak późno spotkałam te niesamowite koty.
Od czerwca 2008 moi czworonożni współmieszkańcy towarzyszą mi podczas codziennych rytuałów. Budzą mnie rano, niecierpliwie odgarniając kołdrę, jakby pokazując, że to najwyższa pora na wstanie z łóżka, żeby nie przegapić kolejnego pięknego dnia. Często oglądamy wspólnie filmy, czasem niespodziewanie dostaję piłeczkę, a na mojej kanapie rozkładane są liczne zdobycze: waciki znalezione w łazience, misie ściągnięte z najwyższej szafy, drobne momenty....
Jest jedna rzecz, której możecie być pewni, jeśli zdecydujecie się zamieszkać z korniszem. Już nigdy nie będziecie się nudzić:) Czego i sobie i Wam wszystkim serdecznie życzymy:)
Klaudia, Himi i Guide